Kwatera Ł
„Rzekł Kain do Abla, brata swego: Chodźmy na pole. A gdy byli na polu Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. Wtedy Bóg zapytał Kaina: Gdzie jest brat twój, Abel? On odpowiedział: Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego? Rzekł Bóg: Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi!" (Rdz 4, 8-10).
„Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi”, te słowa brzmią mi w uszach zawsze, gdy myślę o ekshumacji szczątek naszych bohaterów na Kwaterze Ł Powązkowskiego Cmentarza Wojskowego w Warszawie i w wielu innych miejscach na terenie całej Polski.
Czy komunistyczni zbrodniarze, którzy byli przekonani, że nigdy ciała te nie zostaną znalezione mogliby choć przypuszczać, że nie tylko ktoś je kiedyś odkopie, ale i dzięki wynalazkom współczesności, jakimi są badania DNA, będzie mógł zidentyfikować te ofiary? Z pewnością nie! A jednak, mimo esbeckich metod bezczeszczenia zwłok, zakopywania ich w miejscach hańby i posypywania wapnem, dziś w wolnej Polsce je odkrywamy i identyfikujemy.
Żaden z katów Żołnierzy Wyklętych nigdy nie przyznał się i nie został osądzony. Dziś wiemy, że prokuratorem oskarżającym rotmistrza Witolda Pileckiego był major Czesław Łapiński. Tenże zmarł na chorobę nowotworową w Centrum Onkologii-Instytucie w Warszawie u zbiegu ulic Wilhelma Konrada Roentgena i Rotmistrza Witolda Pileckiego, swej ofiary.
Podczas prac ekshumacyjnych wydobyte szczątki są oczyszczane i opisywane etapowo przez archeologów, antropologów i medyków sądowych. Później pobierane są z nich próby genetyczne. Dnia 7.06.2013 r. szczątki polskich bohaterów złożone w trumienkach z numerami nadanymi im na samym początku ekshumacji, uroczyście opuściły „Łączkę” i spoczęły na Cmentarzu Północnym czekając na identyfikacje, imię i nazwisko. W jednej z tych trumien, oznaczonej numerem 40, znajdują się szczątki mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”. To właśnie ta trumna jako pierwsza opuściła latem 2012 r. w uroczystym orszaku Kwaterę Ł; jak dowódca, za którym idą jego żołnierze. Można myśleć, że to ironia losu lub zwykły przypadek. Ja myślę, że „oko Boga widzi wszystko” i domaga się sprawiedliwości dla swych ukochanych dzieci głośno wołając!
Na Kwaterze Ł Powązkowskiego Cmentarza Wojskowego w Warszawie zwanej „Łączką” zostało zakopanych potajemnie ok. 300 ofiar. Do dziś, podczas dwóch etapów (latem 2012 i 2013 roku) ekshumowano szczątki 194 z nich. Na początku udało się ustalić tożsamość jedynie16 z nich, ale już 28 lutego br. poznaliśmy kolejne przywrócone do pamięci imiona i nazwiska.
W samej Warszawie jest jeszcze wiele takich miejsc jak „Łączka”. Ciała Żołnierzy Niezłomnych zakopywane były zbiorowo także w dolach na cmentarzu na Bródnie, niewielkim cmentarzu na Ursynowie, położonym tuż przy kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej czy pod murem przy torze wyścigów konnych na Służewcu.
W zeszłym roku rozpoczęto prace ekshumacyjne w Gdańsku i Białymstoku. Wciąż trwają badania historyczne, poszukiwania, mające na celu odnalezienie nieznanych jeszcze miejsc pozbycia się ciał polskich żołnierzy, ofiar komunistycznej władzy. Niestrudzone działania i upór prof. Krzysztofa Szwagrzyka z IPN, historyka w pełni oddanego sprawie, przybliżają nas wciąż do coraz pełniejszej wiedzy, nowych faktów i miejsc związanych z tą prześladowaną, zamordowaną i zakopaną w nieznanych miejscach bohaterską częścią historii Polski. Przed nami jeszcze dużo pracy.
Wiersz Tadeusza Porayskiego, więźnia Mokotowa
Przechodniu! Odkryj głowę! Wstrzymaj krok na chwilę!
Tu każda grudka ziemi krwią męczeńską broczy,
Tu jest Służewiec, to są polskie Termopile,
Tu leżą ci, co chcieli bój do końca stoczyć.
Nie odprowadzał nas tutaj kondukt pogrzebowy,
Nikt nie miał honorowej salwy ani wieńca.
W mokotowskim więzieniu krótki strzał w tył głowy,
A potem mały kucyk wiózł nas do Służewca.
Nie szedł tutaj za nami żaden ksiądz z modłami,
Nie żegnała nas marszem żałobna kapela.
I tylko gwiazdy mówią nam, że Bóg jest z nami
I wiatr nam szumi: Jeszcze Polska nie zginęła!
Z Jej imieniem na ustach zwyciężyć lub zginąć
Szliśmy w oddziałach Wilka i murach Starówki,
Pod Narwik, pod Tobruk, pod Monte Cassino,
By w tym piasku kres znaleźć żołnierskiej wędrówki.
Nikt na naszym pogrzebie nie wygłaszał mowy,
Nikt nam nad grobem zasług naszych nie wspominał.
W korytarzu więziennym był sąd kapturowy,
A wyrok odczytali siepacze Stalina.
Nikt nam imion nie wyrył na płytach z marmuru
Pozostały po nas tylko na ścianach napisy
W celach, które patrzyły na nasze tortury
I wspomnienia wyryte w sercach towarzyszy.
I pozostał po nas w murach mokotowskiej kaźni
Duch, który krzepić będzie serca naszych braci
I da im siłę – śmierci w twarz spojrzeć odważnie,
Bo za wolność i życiem nie szkoda zapłacić.
Niech żyje wolna Polska! takeśmy wołali,
Gdy nas wyprowadzano ostatni raz z celi.
Obyście tej wolności, bracia, doczekali,
Której już nam nie będzie dane z wami dzielić.
Ale gdy tylko prysną niewoli kajdany,
Kiedy się skończy pasmo stalinowskich zbrodni,
Przyjdźcie tu do nas, towarzysze z Mokotowa,
I krzyknijcie nam: „Bracia, już jesteśmy wolni!”.
Wiersz ten napisał w latach 50-tych Tadeusz Porayski, więzień z ul. Rakowieckiej, polski poeta i tłumacz. Ten wiersz uchodził przez długie lata za dzieło anonimowego autora. Jego twórcę ujawniono dopiero na początku lat 90-tych, gdyż wcześniej za tego rodzaju poezję skazywano ludzi na długoletnie więzienie. Wiersz ten jest wyjątkowy. Autor opisuje w nim, nie tylko zbrodnie komunistów w Polsce, ale i miejsca pochówku ofiar. Jest wyryty na Pomniku Męczenników Terroru Komunistycznego 1944-1956 na warszawskim cmentarzu przy ulicy Wałbrzyskiej.
TADEUSZ PORAYSKI ps. "Markiewicz" urodził się w miejscowości Żmerynka (obecnie leżącej na Ukrainie), tej samej, w której 18 lat wcześniej urodził się Jan Brzechwa. Był kuzynem Ignacego Mościckiego, prezydenta Polski, żołnierzem AK, za co po wojnie został skazany i osadzony w więzieniu przy Rakowieckiej.
Magdalena Składanowska