Pielgrzymowaliśmy na Jasną Górę
W tym roku nasze wakacje wyglądały trochę inaczej niż zwykle. Za namową i pod przewodnictwem księdza Roberta zdecydowaliśmy się pójść pieszo na Jasną Górę wraz z Pielgrzymką Diecezji Pelplińskiej. Dnia 4 sierpnia br. dołączyliśmy w Toruniu do grupy pielgrzymów ze Świecia, mieliśmy więc dziesięć dni drogi przed sobą.
Był to bardzo niezwykły czas. Dzień w dzień pokonywaliśmy przeważnie prawie 40 km, śpiewając "Idziemy polami, łąkami, lasami, diabłu się nie damy, o nie nie nie.." Pogoda była aż nazbyt piękna, porządkowi pilnowali więc, by każdy miał w południe czapkę na głowie i coś do picia. Bolały nas nogi, a odwiedziny w sanitariacie były stałym punktem każdego wieczoru. Mimo to codziennie wstawaliśmy wcześnie rano, by w miejscowym kościele lub pod gołym niebem wziąć udział we mszy św. rozpoczynającej kolejny dzień marszu. Chodziło przecież o to, by w drodze przeżyć rekolekcje. Było więc dużo czasu na wspólną modlitwę, godzinki, różaniec, nowennę do Matki Bożej Częstochowskiej.. I przede wszystkim dużo śpiewu, bo kto śpiewa, ten dwa razy się modli. Księża prowadzący naszą pielgrzymkę głosili konferencje. Słuchaliśmy o Janie Pawle II i o tym, jak za Jego przykładem zostać świętym – w końcu hasło tegorocznej pielgrzymki na Jasną Górę brzmiało "Świętymi bądźcie!" Ponieważ "każdy święty chodzi uśmiechnięty", było mnóstwo żartów i śmiechu... Gdy ksiądz Robert w jednej z konferencji opowiadał o Polskiej Misji Katolickiej i Polakach w Hamburgu, wszyscy pielgrzymi słuchali z zainteresowaniem. Były też chwile dla brata i siostry, czyli innych pielgrzymów idących obok nas. Mimo wszystko cieszyliśmy się z każdego postoju, na którym można było spróbować odespać zarwaną noc. Zaskoczyła nas ogromna gościnność ludzi, którzy przyjmowali nas do swoich gospodarstw. Czekali na nas pielgrzymów z obiadem, pysznym ciastem i miejscem do spania. W tym miejscu należy wspomnieć gościnność parafian z Hamburga - p. Reginy Piwowarskiej i pp. Ścibiorskich, którzy akurat spędzali urlopy w Polsce i którzy przyjęli nas na nocleg. Każdy dzień kończył się apelem. Okazywało się, że nadal mieliśmy siły, aby tańczyć i śpiewać w ramach wspólnej zabawy.
W momencie, gdy zobaczyliśmy pierwszy raz w oddali wieżę Jasnej Góry, zdaliśmy sobie sprawę, że od naszego upragnionego celu dzieli nas jeszcze tylko 20 km. W tym momencie nie wiedzieliśmy już, jak i kiedy upłynęło te dziewięć dni. Czekał nas ostatni wspólny apel, ostatni nocleg. Nadszedł czas podziękowań wszystkim za wszystko, za wspólnie przeżyty czas, za to, że mogliśmy lepiej poznać siebie, swoje możliwości, nauczyć się, jak odnosić się do drugiego człowieka. A uczył się każdy od każdego, począwszy od księdza przewodnika i skończywszy na panu kierowcy autokaru, który jeździł od postoju do postoju z naszymi bagażami.
Następnego ranka uklękliśmy u stóp Matki Bożej Częstochowskiej i niejedna łza pojawiła się w naszych oczach wpatrzonych w Jej oblicze. Chociażby dla tego momentu warto było przejść ten pielgrzymi szlak. Całość zwieńczyła uroczysta msza św. na wałach Jasnej Góry.
Dziękujemy księdzu Robertowi, całej grupie Świeckiej i wszystkim, którzy nas wspierali duchowo, za niezapomniane przeżycie Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, naszej pierwszej, ale pewnie nie ostatniej.
Siostry Grochockie