
Relacja z wyjazdu do USA
Dnia 30.09.2013 r. czternastoosobową grupą wylecieliśmy z Hamburga do Wyszyngtonu. Następnego dnia od rana wyruszyliśmy pod opieką przewodników Bartka i Mikołaja na zwiedzanie stolicy Stanów Zjednoczonych. Waszyngton „na skróty” to: Kapitol, Biały Dom, budynek FBI, Pentagon, Memoriał Linkolna. W jego pobliżu znajdują się pomniki poświęcone pamięci żołnierzy amerykańskich poległych w Wietnamie i Korei.
Odwiedziliśmy także cmentarz w Arlington, na którym spoczywają weterani wojen, w których brały udział Stany Zjednoczone w swej historii. To również miejsce spoczynku katolickiego prezydenta Johna F. Kennedy`ego i jego rodziny. Waszyngton może się poszczycić największą biblioteką na świecie liczącą ponad 142 mln różnych dokumentów. Jest to Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych założona w 1800 r. Naszą pierwszą mszę św. mieliśmy w Bazylice Niepokalanego Poczęcia. Papież Pius IX (w 1847 r.) zatwierdził NMP Niepokalanie Poczętą jako opiekunkę Stanów Zjednoczonych.
Z Waszyngtonu udaliśmy się do Filadelfii, która najbardziej oddaje obraz kolonialnego okresu Ameryki. Nazwa Filadelfia oznacza (z jęz.greckiego) „miasto braterskiej miłości”. Dawniej żyło to miasto z wielkiej przyjaźni z indianami. Przez 10 lat (do 1800 r.) Filadelfia był stolicą Stanów. Tu w 1776 r. podpisano Deklarację Niepodległości. W Filadelfii znajduje się dom, w którym mieszkał Tadeusz Kościuszko. Należy wspomnieć, że arcybiskupem Filadelfii w latach 1961-1988 był kard. Jan Król, ksiądz polskiego pochodzenia. Naszą mszę św. mieliśmy w pięknej katedrze pw. św. Piotra i Pawła.
Następnego dnia udaliśmy się do „Amerykańskiej Częstochowy” – Doylestown. Przed kopią obrazu Pani Jasnogórskiej uczestniczyliśmy we mszy św. Ojciec Paulin opowiadał nam o histopii powstania tego miejsca. Tu znajduje się serce Ignacego Paderewskiego oraz cmentarz polonijny.
Następnym etapem naszego podróżowania był Nowy Jork. Zwiedzaliśmy największą, neogotycką, katolicką katedrę pw. św. Patryka (położona w centrum Manhattanu), w której mieliśmy mszę św. Niestety prace remontowe przysłaniały w dużym stopniu świetność tej budowli. W Nowym Jorku widzieliśmy dużo ciekawych miejsc: Wall Street, Central Park, budynki ONZ, Brodway, Pomnik Ofiar Katynia. Odbyliśmy rejs statkiem pod Statuę Wolności i podziwialiśmy Manhattan od strony wody. Wjazd na 106 piętro budynku „Empire State Building” i widok z tarasu zapierał dech. Ogrom tego prawie 9 mln miasta mieliśmy u stóp. Drapacze chmur i ciasna zabudowa przytłacza, a zarazem wprawia w podziw dla budowniczych tego fenomenu. Ważnym i bardzo smutnym miejscem, które odwiedziliśmy, to „Punkt Zero” (dawniej wieże World Trade Center, zniszczone 11.09.2001 r. w terrorystycznym ataku).
Następnie udaliśmy się w kierunku Bostonu. Po drodze zatrzymaliśmy się na mszę św. (w kaplicy katedry pw. św. Piotra i Pawła) w Providence. Na krótko odwiedziliśmy Plymouth. Ogromny kamień z datą 1620 r. przypomina o przybyciu pierwszych angielskich emigrantów. Tu bierze swój początek Święto Dziękczynienia, dziś obchodzone w całej Ameryce. Późnym popołudniem dotarliśmy do Bostonu, do jednego z najstarszych miast USA, założonego w 1630 r. To miasto budowało swą potęgę „na morzu”. Zwiedziliśmy m.in. katedrę pw. Świętego Krzyża. Widzieliśmy najstarszy zachowany budynek Bostonu z 1713 r. W obrębie Bostonu, tj. w Cambridge, znajduje się najstarsza uczelnia „Harvard”. Jako ciekawostkę dodam, że tę uczelnię kończyło 8 prezydentów i 155 noblistów.
Z Bostonu udaliśmy się do Stockbridge, Lackawanny i do Buffalo około 800 km, ale było już blisko wodospadu „Niagara”, marzenie wielu z nas aby zobaczyć ten cud natury. Jeszcze wieczorem oglądaliśmy przepiękne iluminacje świetlne nad wodospadem. Następnego dnia popłynęliśmy statkiem pod spadające wody Niagary – niesamowite i niezapomniane wrażenia.
Powoli zbliżaliśmy się do końcowego etapu naszego pobytu na ziemii amerykańskiej, tj. do Chicago. Po drodze zatrzymaliśmy się u Amiszów, grupy protestantów wywodzących się ze Szwajcarii. Zostaliśmy bardzo serdecznie ugoszczeni smacznym poczęstunkiem. Niektórzy z nas skorzystali z przejażdżki bryczkami, które mają numery rejestracyjne. Ostatnią noc spaliśmy w Howe na pograniczu dwóch stanów: Indiana i Michigen. Stąd było już niedaleko do Chicago.
Chicago dostarczyło nam wielu ciekawych wrażeń. Wjazd na 108 piętro w ciągu kilku minut, potem wejście na oszklony balkon na takiej wysokości było czymś niezwykłam, a może nawet owiane małym dreszczykiem strachu. Po południu płynęliśmy statkiem po jeziorze Michigen, które swą ogromną powierzchnią bardziej przypomina morze. Ostatnie chwile w Chicago to wspólna msza św. w dzielnicy polskiej, w kościele pw. św. Jacka. Wielką niespodziankę przygotował nam przewodnik Mikołaj. Podczas mszy św. zaśpiewał przepięknym głosem pieśń „Ave Maria”. Było to dla nas zaskoczeniem i przeżyliśmy to z wielkim wzruszeniem. Natomiast od tutejszego Ks. Proboszcza otrzymaliśmy w prezencie książki o historii kościoła św. Jacka, co było bardzo miłe.
Wieczorem posililiśmy się w polsko-amerykańskiej restauracji i pojechaliśmy na lotnisko. Dzięki zaangażowaniu Bartka szczęśliwie i prawie planowo, mimo odwołanego lotu, dotarliśmy przez Frankfurt do Hamburga.
Dziękuję w imieniu grupy za opiekę przewodnikom Bartkowi i Mikołajowi, a szczególnie naszemu Ksiądz Proboszczowi za opiekę, tyle mszy św., modlitwy i piękne rozważania poranne.
Halina Kazek