Zbiórka odzieży dla bezdomnych
Serdecznie dziękujemy naszym Drogim Parafianom w dzielnicy HH-Rahlstedt za natychmiastowy odzew na prośbę o zbiórkę odzieży dla bezdomnych. Apel taki wystosowaliśmy do Parafian w niedzielę 4 grudnia br., a już w poniedziałek salka parafialna zapełniła się darami.
Za ten "dar serca" składamy w imieniu obdarowanych - bezdomnych Polaków przebywających w Hamburgu - serdeczne Bóg zapłać!
Bezdomni Polacy w Hamburgu...
W Niemczech przybywa bezdomnych Polaków. Jedni przyjechali do pracy, ale mieli nierealne wyobrażenia lub zostali oszukani przez pracodawców. Inni już w Polsce nie mieli dachu nad głową, a w Niemczech liczą na łup szczęścia...
Napotkany na hamburskim dworcu bezdomny Polak chce pozostać anonimowy. Ma nie więcej niż 40 lat, obrzękniętą twarz od picia alkoholu i smutne oczy. W Hamburgu przebywa od półtora roku. Trzy razy go oszukali - opowiada. „Swoi mnie oszukali. Polacy. Polacy” – wykrzykuje. „Trzeba jechać do pracy tylko w pewne miejsce” – dodaje. Pracodawcy są mu winni ponad 5 tys. euro. „I co im mogę zrobić, jak nielegalnie pracowałem, bez kontraktu?” – pyta bezradnie.
Także 53-letni Zdzisław wylądował na bruku, kiedy został oszukany przez nieuczciwego pracodawcę. W Hamburgu jest od 20 lat, z tego 17 przepracował "na czarno". Ostatnie dwa lata pracował u przedsiębiorcy polskiego pochodzenia. Pracodawca miał przyjechać po pracy i zapłacić. Czekali z kolegą, ale nie przyjechał. Gdy pojechali do niego kilka dni później pod wskazany adres, nie zastali go. Zdzisław mówi, że ma wiele marzeń, ale najważniejsze z nich to być z żoną, która go nie chce. Więc nie wraca do kraju, bo nie chce być ciężarem dla matki. W czasie swej bezdomności Zdzisiek był trzy razy w Polsce, ale wrócił na ulice Hamburga.
Bezdomni Polacy żyją na ulicach Hamburga nie tylko samotnie - jak mężczyzna napotkany na dworcu czy Zdzisław. Trzymają się też w grupach. Stanisław Szczerba spotyka ich codziennie na przystanku autobusu. Bezpłatny autobus zawozi bezdomnych Polaków sprzed dworca kolejowego do noclegowni i rano odwozi w to samo miejsce. Szczerba jest streetworkerem i pracownikiem specjalnego polsko-niemieckiego projektu dla bezdomnych z krajów Europy środkowej i wschodniej.
"Bezdomni Polacy na ulicach Hamburga mają różne biografie. Są to głównie ludzie, którzy nie mogli znaleźć pracy w kraju; dużo jest młodych ludzi z wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych. Kryje się za tym cały proces wykluczenia społecznego, który trwa lata" - mówi Stanisław Szczerba. Każdy bezdomny Polak ma za sobą jakąś tragedię, jakiś problem losowy. Nikt dobrowolnie nie mieszka na ulicy - podkreśla. Pan Stanisław spotyka bezdomnych Polaków na ulicach Hamburga przeważnie w kiepskiej kondycji zdrowotnej i psychicznej od życia na ulicy, w schroniskach, centrach dla bezdomnych. Tłumaczy, że ludzie uzależnieni od alkoholu nie kierują własnym życiem, że tracą poczucie wartości. Dlatego bezdomni Polacy na ulicach Hamburga często przekreślają też swój kraj ojczysty.
Stanisław Szczerba podkreśla, że nic nie funkcjonuje bez wewnętrznej potrzeby zmiany życia. Taka jest filozofia Fundacji Wzajemnej Pomocy „Barka” i polsko-niemieckiego projektu dla bezdomnych w Hamburgu. Każdy musi podjąć decyzję sam, wtedy będzie miał siłę na zmianę swej sytuacji, tłumaczy. Szczerba sam zaznał bezdomności na ulicy. Był, jak sam mówi, bezdomny od urodzenia. „Nie miałem wzorców życiowych, urodziłem się w melinie pijackiej.” Alkohol stawał się dla niego Panem Bogiem, wspomina. Znalazł się na ulicy. Przeżył piekło bezdomności; stracił wszystko, także żonę i syna. Mówi, że skrzywdził wielu ludzi tym piciem i swym stylem życiem. Z tego życia uratował go bezinteresowny człowiek. W 1994 roku zawiózł go do wsi Władysławowo, do Fundacji Wzajemnej Pomocy „Barka”. Tam nikt go o nic nie pytał. Przyjęto go ciepło. Przyjęto go takim, jakim był. (...)
W Hamburgu żyje na bruku około 300 Polaków. Potrzebują pilnie pomocy. Program pomocy bezdomnym imigrantom, finansowany ze środków miejskich, istnieje w Hamburgu od kilku lat. W ciągu trzech pierwszych lat pracownicy mieli kontakt z prawie 3 tys. Polaków. "Są to osoby zagrożone bezdomnością lub już bezdomne, oszukani imigranci zarobkowi, osoby uzależnione lub chore psychicznie" – wymienia Andrzej Stasiewicz, koordynator hamburskiego projektu. Dla około 600 Polaków udało się zorganizować i opłacić powrót do Polski. "Większość z nich została przyjęta przez swoje rodziny" – mówi Stasiewicz. Jego zespół ma jeszcze sporo pracy. Liczy się każda para rąk do pracy, każdy bratni odruch bezinteresownej pomocy i wsparcia bliźniego.
(oprac. na podstawie DW oraz na podstawie rozmowy z p. Stasiakiem i p. Szczerbą)